poniedziałek, 6 lutego 2012

Mroźny haul i sposób na rozgrzanie!

Witajcie Kosmetykomaniaczki!
Zima nam nie odpuszcza i mrozy wciąż trzymają, co pewnie na wiele z Nas działa tak, że mamy ochotę tylko siedzieć pod ciepłym kocykiem:) Dodatkowo skończyłam sesję(wszystko do przodu, uff), więc uprawiam słodkie i niewinne lenistwo. Jednak w weekend, za namową pana z telewizji, który powiedział, ze spacery na takim mrozie działają, uwaga - antycellulitowo, wybrałam się na małe zakupy. Z przygodami upolowałam kurtkę i parę innych dodatków. Sponsorami przygód była obsługa sklepu ZARA, która sama nie stosuje się do swojego regulaminu, a panie przy kasie są dodatkowo niemiłe i wredne. Tyle mojego żalu na ten temat i przechodzę do haulu, który jest naprawdę skromniutki.

Muszę przyznać, że wszystkie rzeczy kupiłam pod wpływem KWC i Waszych opinii. Jestem tu od niedawna, ale ciesze się, że większość z Was to naprawdę szczere blogerki i jeśli chodzi o kosmetyczne dylematy jesteście dla mnie dużą pomocą:) [to takie moje małe nawiązanie do tego, co ostatnio się działo w blogosferze, oby więcej takich sytuacji nie było]

Kupiłam:
Tonik ogórkowy Ziaja: szukałam czegoś bez alkoholu, taniego, a ostatnio Jedna z Was go polecała, więc się skusiłam. Mam nadzieję, że mnie nie wysypie!

Korektor antybakteryjny w płynie Hean Problem Reductor: w sztyfcie z manhattana akurat się kończył, a o tym słyszałam dużo dobrego, zobaczymy jak się sprawdzi.


Puder Synergen: kupiłam, bo akurat był w promocji i kolor mi odpowiada. Swoją drogą, co to za zwyczaj, żeby najjaśniejszy puder miał ostatni numerek?!



Maść z witaminą A: nie załapała się na zbiorowe zdjęcie, ale o jej zaletach chyba nie muszę pisać:)



Krem specjalny do cery trądzikowej z krzemem: gdyby nie KWC w życiu bym o nim nie wiedziała, a że kupiłam go trochę wcześniej, już jest moim wielkim cudem! Napiszę o nim osobą recenzję, bo krem jest naprawdę wart bliższego poznania.



Tak patrzę i się zastanawiam - profil kosmetyczny nastolatki. Niestety, mimo 22 lat wypryski i ogólnie przygodowa cera to moja codzienność:(


Jak widzicie zakupy skromne i dość mało powalające, ale każde zakupy cieszą, nawet te robione przy -15 stopniach. Na rozgrzanie podaję Wam 'przepis' [to zdecydowanie za duże słowo] na to, co piję codziennie od paru dni i celebruję tę chwilę chyba nawet bardziej niż picie porannej kawy. Do kubka (lubię duuuuże) sypię szczyptę cynamonu i szczyptę mielonego imbiru(można dodać świeży starty), dodaję jakiejś ulubionej czarnej herbaty i zalewam wrzątkiem. Czekam trochę aż ostygnie, dorzucam łyżkę miodu - koniecznie prawdziwego i plasterek cytryny. Gotowe! Jest pyszne, proste i idealne na takie wieczory. Wielką fanką czarnej herbaty nie jestem, ale wg mnie w tym połączeniu taka smakuje najlepiej. Właśnie wpadłam na pomysł, żeby dodać jeszcze chilli!

Pozdrawiam Was gorąco, spod koca oczywiście!

wtorek, 31 stycznia 2012

Walka z cieniami pod oczami, działo- Żel pod oczy z arniką Flos-Lek.

W ramach nauki do egzaminu, który mam jutro(^^), chcę się podzielić z Wami swoją opinią o Żelu pod oczy na sińce i obrzmienia z arniką z Flos-Leku. Kupiłam go już jakiś czas temu i od tamtej pory systematycznie używałam, więc mogę już coś o nim napisać.
Żele z tej firmy są bardzo dobrze znane i lubiane. Ja szukałam czegoś głównie na sińce pod oczami, bo męczę się z nimi od dziecka i mimo że pewnie 'tak już mam' postanowiłam je trochę zminimalizować.



OPAKOWANIE: Żel zamknięty jest w estetycznej, pomarańczowo-białej miękkiej tubce, z której dzięki fajnemu zakończeniu możemy sobie dozować odpowiednią ilość produktu i na pewno będziemy mogły wycisnąć z niej cały produkt. Całość jak widzicie ma jeszcze kartonik, na którym wszystko jest ładnie napisane. Otrzymujemy 15 ml żelu, ważnego 12 miesięcy od otwarcia.

KONSYSTENCJA/ZAPACH: Oczywiście jest to żel, nie za gęsty, nie za rzadki. Zapachu nie posiada - duży plus


SKŁADNIKI AKTYWNE: Znajdziemy w nim wyciąg z arniki górskiej, która ma za zadanie wzmocnić ściany naczynek włosowatych i zmniejszyć ich kruchość, oraz D-pantenol, czyli prowitaminę B5, która łagodzi podrażnienia i regeneruje naskórek.


DZIAŁANIE: od producenta:
"Stosowany rano: opóźnia podpuchnięcia powiek oraz zmniejsza skłonność do ich powstawania.
Stosowany wieczorem: działa kojąco i odprężająco, łagodzi obławy zmęczenia oczu, zmniejsza cienia i worki pod oczami. Nawilża i rozjaśnia skórę."


ode mnie:
Jestem naprawdę zadowolona z używania tego żelu. Moje cienie są takie żółtawe i niestety są obecne zarówno na dolnej jak i górnej powiece. Regularne stosowanie tego żelu może nie zniwelowało ich w 100%, jednak skóra wokół oczu jest w o wiele lepszym stanie. Stosuję go rano i wieczorem. Rano żel ładnie wygładza powiekę, daje mi uczucie świeżości, lekko napina skórę. Dobrze współpracuję z bazą pod cienie. Po całym dniu, kiedy mam już zmęczone oczy, aplikując go można naprawdę poczuć ulgę. Zdecydowanie zmniejsza tendencję do 'progresji' moich cieni pod oczami, rano skóra jest nawilżona i wygląda zdrowo. Idealnie sprawdza się po imprezach - rano oczy nie są takie zmęczone i czerwone, a wiadomo, że poimprezowe zmęczenie najbardziej widać na oczach:) Jeśli chodzi o zmniejszania opuchlizny to tu zasięgnęłam opinii Mamy, która twierdzi, że ten żel działa i na pewno ją łagodzi.
Zaletą produktu jest to, że nie uczula, nie swędzą po nim oczy. Jeśli włożycie swój żel do lodówki dodatkowo uzyskacie efekt przyjemnego chłodzenia, co również ma na celu obkurczenie naczyń włosowatych i zmniejszenie ich widoczności.
Wcześniej miałam żel z tej serii tylko z aloesem i zieloną herbatą, jednak ten z arniką bije go na głowę! No i kosztuje ok 7zł!:)


A Wy jakich produktów używacie pod oczy? Może macie swoje inne cudeńka na cienie pod oczami?

Na koniec jeszcze mała informacja o konkursie firmy Jadwiga!




Pozdrawiam!

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Żeby trwały cały dzień..Stay On - Hean baza pod cienie.



Dziś recenzja już prawie kultowej jak AD, bazy pod cienie naszej polskiej firmy Hean.
Już sama nazwa wskazuje na cel tego produktu. Oto, co mówi producent:
"Utrwalająca i wygładzająca baza pod cienie prasowane i sypkie. Wzmacnia intensywność koloru, utrwala cienie i ułatwia ich aplikację. Nie pozostawia tłustego filmu."
Mogę się w 100% zgodzić z tym, co jest napisane na opakowaniu! I już Wam piszę, dlaczego ta baza tak skradła moje serce.

P1030062
OPAKOWANIE: Solidne pudełeczko wykonane z mocnego plastiku. W środku znajdziemy 14g produktu.

ZAPACH: Ta baza wg mnie bardzo ładnie pachnie! Ma woń taką lekko pudrową, przyjemną.

KONSYSTENCJA I KOLOR: Baza ma bladoróżowy kolor, z góry przepraszam za kolor na zdjęciach, gdyż jest trochę ubrudzona po podkładzie. Jest przyjemna w nakładaniu, dobrze się rozprowadza na powiece i jest taka 'mięciutka'. Dziewczyny na blogach piszą, że nie posiada drobinek, ja się jednak doszukałam w słońcu, jednak to kompletnie nie przeszkadza!
P1030059P1030063

APLIKACJA: Jak juz napisałam z rozprowadzaniem na powiece nie ma żadnych problemów. Jedyne ale - jeśli nałożymy za dużo produktu po jakimś czasie on sam się roluje i cienie tak samo, dlatego tu sprawdza się zasada, że im mniej tym lepiej:) No i dla posiadaczek długich paznokci wydłubywanie tej bazy może sprawiać małe kłopoty.

DZIAŁANIE: No i przechodzimy do najważniejszego! Muszę powiedzieć, że odkąd ją mam, bardzo często maluję się cieniami, a nie tylko kredką czy eyelinerem. Baza Hean znakomicie przedłuża ich trwałość, trzymają się cały dzień - u mnie od 7 rano do 23 i co najważniejsze - nic kompletnie się nie roluje! Dodatkowo tak jak obiecuje producent, produkt podbija kolor cieni, stają się ona bardziej żywe i wyraziste. Cienie na bazie są łatwe w blendowaniu i efekty są naprawdę widoczne w porównaniu z malowaniem bez bazy. Jednym słowem - cudowna!!
P1030067
na górze cienie bez bazy, na dole z bazą, światło słoneczne
P1030068
po lewej bez bazy, po prawej z bazą
P1030070
a tu efekt po przetarciu ręki chusteczką

CENA: Niewątpliwą kolejną zaletą tego produktu jest cena: na stronie hean można ją dostać za ok 11 zł, ja swoją kupiłam w drogerii za 15zł. To naprawdę niewiele w porównaniu do jej zalet.

Podsumowując jest to naprawdę świetny polski produkt. Jeśli szukacie bazy pod cienie, która spełni Wasze oczekiwania, a nie stać Was na wydawanie dużych sum na bazy drogich firm, sięgnijcie po nią, jest naprawdę świetna. Jak dla mnie ma same zalety i szczerze Wam ją polecam!:)

niedziela, 29 stycznia 2012

Jak sprawić kobiecie przyjemność...?

Kupić jej kupon na kosmetyki! Ostatnio Mój TŻ z okazji tego, że bliża Nam się małe-duże święto, które wypada blisko Walentynek, postanowił zrobić mi prezent i nabył taki oto kupon. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie bardzo i ucieszył, bo dokładnie mnie obserwuje i wie, że kocham kosmetyki. Miałam więc do dyspozycji sporą sumę do wydania w sklepie internetowym Linkhttp://www.choisee.com/. Sklep ma w ofercie kosmetyki naturalne i przyznam, że wcześniej nic o nich nie słyszałam. Wszystko mi się podobało, ale w końcu zdecydowałam się na:
Olej do masażu i pielęgnacji ciała pomarańcza i trawa cytrynowa - ma być alternatywą dla balsamu, mam nadzieję, że się spisze!



Scrub do twarzy mięta i aloes - kocham wszystko, co miętowe, więc nie mogłam się mu oprzeć!


Żel pod prysznic Sandałowiec i Turmeric, który mam nadzieje będzie miał piękny orientalny zapach, bo uwielbiam takie.

Olej do masażu i pielęgnacji włosów - muszę przyznać, ze na niego najbardziej czekam, bo wciąż poszukuję nowych rzeczy do pielęgnacji włosów, a olejowanie bardzo lubię:)

I już ostatnia rzecz - odżywka do włosów z imbirem i limonką. Na stronie jest napisane, że dobrze działa na wypadające włosy - nie mogłam nie wkliknąc!:)

Już się nie mogę doczekać, kiedy przyjdzie paczka z zamówieniem, od razu zabiore się za ich używanie:) Na co dzień nie używam kosmetyków naturalnych i jestem ich niezwykle ciekawa. A Wy słyszałyście o kosmetykach tej firmy? Stosujecie jakieś kosmetyki naturalne?:) Może chciałybyście abym o czymś napisała w pierwszej kolejności?
Pozdrawiam Was w ten zimowy dzień!:)

środa, 18 stycznia 2012

Skrzyp w płynie Radical'a


Witajcie Kochane! Pewne nikt z Was nie zauważy, że trochę podrasowałam bloga, bo praktycznie nie umieszczam tu wpisów. Sama nie wiem czemu, bo nawet teraz, kiedy sesja przyprawia mnie o mdłości, dużo czasu spędzam w internecie, zamiast się uczyć;p
Dziś przygotowałam dla Was recenzję dość popularnej Mgiełki Wzmacniającej do włosów Radical od Farmony.



Od producenta dowiemy się, że przeznaczona jest ona do włosów zniszczonych i wypadających. Zawiera ekstrakt ze skrzypu polnego, prowitaminę B5, ekstrakt z zielonej herbaty i inulinę z cykorii. Składniki te mają pomóc nam w zahamowaniu wypadania włosów, wzmocnić i chronić nasze włosy przed działaniem szkodliwych czynników środowiska. I czy tak się dzieje?

Kupiłam ją, aby właśnie zniwelować wypadanie włosów, głownie dlatego, że jest dość tania (cena od 6 do 9 zł), łatwo dostępna i ma dużo zwolenników. Stosowałam ją w połączeniu z wieloma różnymi produktami do włosów, więc nie wiem czy stosowana samodzielnie miałaby jakiś wpływ na wypadanie. Na pewno po jej użyciu z widocznych efektów możemy zobaczyć, że włosy są błyszczące i ładnie się układają.Po jakimś czasie włosy są w znacznie lepszej kondycji, jednak moim zdaniem tylko w połączeniu z różnorodną pielęgnacją. Mgiełka ma przyjemny, ziołowy zapach, który akurat na moich włosach nie trzyma się wcale.
Cenną zaletą jest także to, że w żaden sposób nie obciąża włosów, nawet jeśli użyjemy większej ilości.
Jeśli macie wrażliwą skórę głowy to musicie stosować ją z głową, ponieważ w składzie ma alkohol denat., który lubi wysuszać czasem skalp, a także hydantoinę, która także może podrażniać. Na szczęście jestem na to wszystko jak na razie oporna.
Ja stosuje ją tak, że pryskam albo wysuszone naturalnie włosy, a kiedy używam suszarki to na wilgotne i całość suszę suszarka.



Posiadam aktualnie już 3 opakowanie tej mgiełki i na pewno kupię ponownie. Może nie jest to cud świata, ale na pewno krzywdy nie wyrządzi, a może wspomóc naszą walkę o piękne włosy:)

Używałyście jej, jak Wasze wrażenia? Przyznam, że żadnych innych produktów z tej serii nie posiadam, więc może coś polecacie?

czwartek, 3 listopada 2011

Mały haul i recenzja masła do ciała z Bielendy Awokado.

Jak zapowiadałam - wpis kosmetyczny!:) Dzisiaj odkryłam nową drogerię w moim dużym mieście i stwierdzam, że superpharmy są do kitu!:) W mojej nowo-odkrytej drogerii jest cała gama produktów polskich producentów i można tam znaleźć naprawdę ciekawe rzeczy. I gdyby nie ograniczona zawartość portfela kupiłabym masę rzeczy. Poza podzieleniem się w Wami co takiego wpadło mi dziś i w ostatnim czasie w moje ręce, krótka recenzja mojego nowego smarowidła, znamy się niedługo, a już bardzo lubimy!:)

Ale najpierw zakuuuupy!

Kuracja wzmacniająca Joanna Rzepa - moje wielkie poszukiwania w końcu zakończone sukcesem w nowej drogerii! To już moje kolejne opakowanie, wcześniej kupowałam w SP, ale wywiało od nich:) Powiem tyle, że lubimy się bardzo bardzo bardzo, włosy mi tak po niej już nie wypadają i jest naprawdę świetna. Ale ta wcierka to dobry materiał na osobną recenzję:)

Żel pod oczy na sińce i obrzmienia z arniką Flos Lek - kupiłam, bo naczytałam się o cudownych właściwościach arniki i tak w ogóle to szukam magicznego czegoś pod oczy, może akurat flos lek bedzie dobry:) Męczą mnie cienie, ale już chyba od dzieciństwa, a także przeraźliwie wysychająca skóra pod oczami:( a może Wy znacie coś dobrego i nawilżającego pod oczy?

Dezodorant Isana Clear&Fresh - akurat skończył mi się nivea z trawą cytrynową i postanowiłam wypróbować czegoś tańszego. Do końca w sklepie nie mogłam wyczuć zapachu, ale okazał się on bardzo przyjemny, lekko liliowy. Mam go już 4 dzień i jak na razie nie mam zastrzeżeń:)

Lakier do paznokci Lovely Color Mania - kolor chyba 87, piękny rudy pomarańcz, idealny na jesień

Cień Sensique Velvet Touch - kolor 131, zakochałam się w nim bardzo szybko, mam w planie zrobić o nim coś małego, więc nie bedę sie rozpisywać:)

No i czas na recenzję masła do ciała Bielenda Awokado, do skóry suchej i odwodnionej.











Generalnie to ja bardzo nie lubię tego rytuału smarowania po kąpieli (tak tak wiem, to dziwne;p), ale moja skóra wyjątkowo szybko wysycha i muszę się zmuszać. Jednak z tym masłem to się stało naprawdę przyjemne! Może to za sprawą zapachu, bo pachnie on słodkim melonem i zapach utrzymuje się całkiem długo, pachnie pościel i moja piżama. Dla niektórych może być za słodki i męczyć, jednak mi odpowiada.
Konsystencja typowego masełka, jednak nie aż tak zwarta jak np masło shea z BS. Wcierak mamy w odkęcanym pudełeczku, z którego bez problemu wyjmiemy cały kosmetyk.
Awokado dobrze się wchłania, myślałam, że będzie dużo gorzej:) Po wsmarowaniu pozostawia cieniusieńką warstewkę filmu ochronnego, co dla mnie akurat jest plusem, bo używam go na noc:)
A teraz najważniejsze....to masło naprawdę działa! Miałam na nogach coś a'la skóra słonia, okropnie ją wysuszyłam po wakacjach, a niecały tydzień jego używania i po suchej skórze ani śladu! Jestem naprawdę bardzo zadowolona. Teraz nawet kiedy nie zapomnę go użyć czy zwyczajnie mi się nie chce, skóra dalej jest nawilżona i w lepszej kondycji.
Zdecydowanie kupię ponownie, może skuszę się na coś innego z tej samej serii. Co do składu to wyrzuciłam niestety kartonik, na którym był i skład i cały opis, ale można go znaleźć na wizażu.
Mam nadzieję, że dzięki niemu stanę się bardziej systematyczną 'smarowaczką'.

A Wy macie jakieś swoje ulubione masła do ciała?:)
Ps. Przepis będzie następnym razem, bo wydaje mi się, że tak strasznie się rozpisałam, że nikt nie dotrze do końca:D

środa, 2 listopada 2011

listopadowe marudzenie:)

tak tak, miałam być skrupulatna i często zamieszczać wpisy, ale musicie mi wybaczyć. studiowanie medycyny jest super, ale jednak zdecydowanie pożera czas i czasem wieczorem mam chwile tylko na szybkie sprawdzenie maila, poczytanie Waszych blogów, a swój zaniedbuje. jednak zebrałam się w sobie, a z racji tego, że mam naprawdę dużo nowych i starych kosmetyków do opisania, już jutro możecie liczyć na coś mam nadzieję ciekawego:)
dziś żadnych zdjęć kosmetyków, ale za to mój najnowszy wyczyn kulinarny - ciasteczka jogurtowe z cynamonem!

będę nieskromna i powiem, że wyglądały ślicznie i były meeega smaczne:)
chętne przepisu?:)